wtorek, 23 maja 2017

Ja i moje życie

fotka od Pink Umbrella
   Cześć dzieciaki! Trudno mi się było zebrać do napisania czegokolwiek o II Radomskim Plebiscycie Blogowym. To wydarzenie, którego głównym celem jest motywacja, promocja i integracja lokalnego środowiska twórców internetowych. Nasz blog został zgłoszony do kilku kategorii. Nie spodziewałem się w sumie nagrody w żadnej z nich. Wiem, wiem, wszyscy tak mówią gdy są za coś nagradzani ale serio, nie sądzicie, że to było z góry skazane na porażkę? Nasz blog jest o capoeira. Nie o bobasach, mamach, kosmetykach, podróżach, gotowaniu czy innych tematach mogących zainteresować szerszą grupę odbiorców, a o capoeira. I to nawet nie ogólnie o capoeira, a o naszej capoeira. Lokalnej, radomskiej. O naszej treningowej codzienności, o wydarzeniach w których bierzemy udział, o problemach, które poruszacie WY, a nie bliżej nieokreślone, bezosobowe środowisko. Ani nasz blog, ani BetterThanYesterday nie są raczej skierowane do jakiegoś szerszego grona stąd moje totalne zaskoczenie faktem, że ktokolwiek poza nami może się tym zainteresować oraz dać za to nagrodę.


   Odebrałem w piątek na uroczystej gali statuetkę w kategorii "Ja i moje życie". Zabawna sprawa bo dosłownie kilka dni wcześniej mocno o tym swoim treningowym życiu rozmyślałem. Rozmawiałem o tym z paroma osobami, a nawet napisałem jakiś wpis na BTY. Śmiesznie się to zbiegło w czasie co nie? Nie chcę się powtarzać, wszystko jest we wspomnianym wpisie. W tym miejscu chciałbym jednak Wam coś dodatkowo powiedzieć. Nie lubię pisać banałów, prawić mądrości ani za specjalnie się uzewnętrzniać z emocjami ale spróbuję. Potraktujcie to jako radę:

   Capoeira to ciężka dyscyplina. Ciężko w niej wytrwać i nie chodzi nawet o to, że to jest fizycznie trudne. Capoeira jest trudna mentalnie. Wiele innych sportów i sztuk walki jest pod tym względem o wiele łatwiejsze. No bo zobaczcie, uprawiając dajmy na to zapasy trenuje się, następnie jeździ na turnieje, zdobywa miejsca na podium i medale. Z czasem są to imprezy o coraz większym zasięgu i prestiżu. Dostaje się nagrody, stypendia i inne korzyści, a najlepsi zostają olimpijczykami z całą tą olimpijską sławą i olimpijską dożywotnią emeryturą. A my? Capoeira nie jest dyscypliną olimpijską. Nie jest sportem, za wyniki w którym dostaniecie kiedykolwiek cokolwiek od władz tego kraju. Z resztą za jakie wyniki? Przecież w tym nie robi się żadnych wyników rozumianych przez kogokolwiek jako wyniki sportowe w ścisłym i formalnym tego słowa znaczeniu. Nie wygrywa się medali, nie bierze raczej udziału w turniejach. Wiele osób rezygnuje z capoeira bo dochodzi do wniosku, że w sumie to nie ma po co w tym trwać i można to zrozumieć...

   Jeśli będziecie traktować capoeira czysto sportowo prawdopodobnie też dojdziecie kiedyś do tego momentu. Mam jednak lepszy pomysł. Taki który się opłaci i Wam zaowocuje! Potraktujcie to jako swoją pasję. Jako coś co lubicie robić tak po prostu, dla siebie. Niech to będzie częścią waszego życia. Po prostu to róbcie. Nie rezygnujcie gdy zacznie być ciężko. Na pewno kiedyś zacznie ale pasji, która jest częścią życia nie porzuca się pod wpływem chwilowych trudności czy braku motywacji. Często to mówię zwłaszcza do tych z Was, którzy robią to dłużej. Trzeba robić swoją robotę, trzeba robić to co trzeba. Jeśli będziecie robić na treningach to co trzeba zobaczycie, że z czasem zaczną się dookoła Was dziać istne cuda! 

   Przyjdzie taki moment, że zorientujecie się, że macie dookoła siebie kupę ludzi dzielących z Wami pasję. Że przyjeżdżają z całej Polski zobaczyć, jak dostajecie kolejny stopień, piszą na fejsie, nawet po latach pytają co słychać. Policzycie kiedyś liczbę miejsc, które odwiedziliście w związku z capoeira i pomyślicie sobie kurde, trochę tego było! (napiszcie do Graduado Sapo z GCB to wam pokaże zdjęcie swojej lodówki, na którą wrzuca pamiątkowy magnes z każdego miejsca, w którym był- kolekcja jest serio imponująca!). Ale to jeszcze nic. Z czasem różni ludzie zaczną Was pytać o waszą pasję. Tacy ludzie, których nigdy byście się na swojej drodze nie spodziewali! Myślicie, że kiedykolwiek w mojej capoeirowej "karierze" przyszło mi do głowy, że dzięki treningom będę odbierał w wypasionym hotelu statuetkę w Plebiscycie Blogowym za pisanie w internetach o moim i naszym treningowym życiu? Jaja jak arbuzy!

   Na koniec jeszcze jedna sprawa odnośnie samego Plebiscytu. Po pierwsze, chciałbym również tu, na blogu podziękować Honoracie, która to wymyśliła i już drugi rok z rzędu organizuje. Event dopięty na ostatni guzik. Już sam udział w takim przedsięwzięciu jest bardzo budujący i motywuje do działania i to nie tylko blogowo. Fajnie i niezwykle motywująco było móc zobaczyć i poznać tyle osób robiących różne rzeczy z pasji. W świecie, gdzie większość ludzi nawet nie wie co to jest pasja, doświadczenie takie mocno ładuje baterie. Dzięki i przepraszam, że nie powiedziałem przez ten mikrofon nic mądrego. Serio się nie spodziewałem ale nawet jakbym się spodziewał i wcześniej przygotował to uwierz, że nie wyszłoby lepiej. Ja po prostu kiepsko mówię. Dlatego właśnie powstał ten blog. W 100% z tego powodu :). Gratulacje dla wyróżnionych oraz wszystkich, którzy wzięli udział w Plebiscycie. Mam nadzieję, że za rok też się zobaczymy!

Pozdrowienia,
ET 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz