niedziela, 20 września 2015

Podejście biznesowe czyli "hajs ma się zgadzać"

>>> UWAGA TEMAT WRAŻLIWY - będzie o hajsie <<<
     

 Niedzielne popołudnia to taki czas, który generalnie upływa mi na kontemplowaniu mijającego weekendu i rozmyślaniu nad beznadziejnością egzystencji pracownika etatowego. Jutro rano muszę wstać, ogarnąć się i do roboty! Pojutrze też, w środę to samo i tak do kolejnego weekendu, który minie jak z bicza strzelił. Przyjdzie kolejny poniedziałek i tak w koło jak wół w kieracie do samego zdechnięcia. Gdyby nie treningi to pewnie bym przez to zwariował albo co najmniej skończył jako statystyczny polski "młody tatuś" z bojlerem na brzuchu. Nic więc dziwnego, że co jakiś czas wraca do mnie pewna głupia myśl, a mianowicie: "co by było gdybym tak rzucił to wszystko i zaczął żyć z prowadzenia treningów?"


   "Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu". Widziałem taki cytat na jakimś motywacyjnym profilu na fejsie. Podobno kiedyś powiedział to Konfucjusz ale z cytatami z neta to nigdy nie wiadomo. Jakby nie było sens jest wiadomy- rób to co lubisz, a nie będziesz musiał przeklinać poniedziałków. No i spoko ale czy da się żyć w Polsce z prowadzenia zajęć capoeiry? I czy to faktycznie takie fajne?

   Nigdy tego nie próbowałem więc nie wiem z autopsji ale znam ludzi, którzy w życiu zajmują się tylko capoeirą i jeszcze nie umarli więc chyba się da. Mało tego, myślę że przy odpowiednim ogarnięciu tematu można żyć nawet całkiem nieźle. Czyli życie z capoeiry, marzenie wszystkich capoeiristas ze stażem 3 lata + jest generalnie możliwe! Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że nie jest to taki prosty zawód jakby się mogło wydawać.

   Po pierwsze, wiąże się z tym brak stabilizacji. Koszty działalności są wysokie i stałe natomiast przychody bardzo mocno zmienne. W jednym miesiącu masz 30 osób na treningu, a w drugim 5. Mało tego,złap poważną kontuzję i wypadasz z zabawy. W najlepszym wypadku na miesiąc lub dwa, w najgorszym na zawsze. Poza tym, nie jest się wiecznie młodym. Dziś jesteś instruktorem capoeiry, za 10 lat też będziesz instruktorem i za 20 też. A co będziesz robił za 40 lat? Mało, że trzeba z tego żyć, trzeba też odłożyć na starość. Mestre Pastinha, legenda jeszcze za życia. Miał setki uczniów. Umarł w nędzy. Stary i schorowany. 

   Teraz większość osób, które marzą o życiu z capoeiry stwierdzi, że marudzę i wymyślam. Sam bym tak stwierdził mając 16-20 lat. Mniej więcej w tym wieku marzy się o takich rzeczach. Mieszka się wtedy u rodziców i "przeżywa" miesiąc za 300 zł. Żeby nie było, nie jestem materialistą ale mam żonę i dzieci. Sam nie potrzebuję wiele do życia i mógłbym, jak Mestre Pastinha, "karmić się swoim wewnętrznym bogactwem duchowym" ale moje dzieci chyba wolałyby coś innego na obiad.

   Taka jest smutna prawda o marzeniach dotyczących życia z capoeiry ale tak naprawdę nie to mnie od niego odstrasza. Bo jakbym wziął sobie to za cel to pewnie bym to zrobił. Wszystko jest kwestią zaangażowania i odpowiedniej organizacji. Przekuj marzenia w cele, zaplanuj ich realizacje i konsekwentnie do nich dąż i kiedyś dostaniesz co chcesz. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało to tak właśnie jest.
Wiem o tym i jestem przekonany, że i w tym wypadku tak by było. 

   W czym więc problem? Ano w tym, że co niedziela zastanawiam się czy naprawdę tego chcę. Bo ja w sumie lubię nasze treningi takie jakimi są teraz. Autentycznie lubię je prowadzić i będę to robił tak długo, jak długo będą ludzie chcący w nich uczestniczyć. Nie oczekuję nic w zamian. A jest tak właśnie dlatego, że się z nich nie utrzymuję. Mogę robić takie treningi, jakie uważam za najlepsze dla Was i waszego progresu. Gdyby było inaczej musiałbym przejść na tzw. model biznesowy. Oprócz prowadzenia dla Was zajęć, musiałbym być też biznesmenem, menedżerem, specem od reklamy itp. Musiałbym robić treningi pod "grupy docelowe" i patrzeć na każdego ucznia jak na worek kasy. Podkreślam słowo "MUSIAŁBYM" bo problem jest w tym, że jestem gościem, którego wkurwia gdy coś "musi" (i nawet zrobię za to 10 pompek!). Jest mi dobrze gdy chcę trenować capoeirę. Gdybym natomiast musiał to robić pewnie szybko stałoby się to obiektem moich przekleństw podczas długich niedzielnych popołudni.

Miłego poniedziałku :)
 

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz