niedziela, 27 września 2015
Trening "akro" - parę słów o floreios
W ostatni czwartek mieliśmy w Radomiu trening akrobatyczny. Wbrew temu co można by sądzić oglądając capoeirę na pokazach i filmikach z YouTube, nie robimy tego jakoś specjalnie często więc z tej okazji powstał ten oto wpis:
Z "akro" w capoeirze są same problemy, pytania i kontrowersje. Jak ma być na treningu "akro" to generalnie widzę dwa rodzaje reakcji:
1. "Super! Będziemy skakać cuda!"
2. "Chryste nic nie umiem! Chyba nie idę dziś na trening..."
Spróbujmy to sobie poukładać
Słowem wstępu: capoeira to NIE JEST akrobatyka i z tym generalnie wszyscy trenujący się raczej zgadzają. W tym momencie jednak należy zadać pytanie: "To po co nam te wszystkie gwiazdy, salta, makaki itp?" I tu się zgodność odpowiedzi kończy. Większość osób powie Wam, że po nic. "Tak sobie po prostu skaczemy, żeby było fajnie i wesoło i żeby ludzie na pokazach robili WOW!". Są tacy, co powiedzą nawet, że jak nie chcesz to nie musisz WCALE się uczyć akrobatyki bo to tylko taki dodatek dla chętnych. Taki bonusik dla nadaktywnych ruchowo. Bo to, że nie umiesz "akro" nie znaczy, że będziesz gorszym capoeiristą. Prawda? Otóż nie do końca
Skąd się takie zabawne opinie biorą? Mam na to swoją teorię ale zacznijmy od faktów. To co nazywamy potocznie "akrobatyką" w capoeirze ma fachową nazwę- "floreios". Żeby skumać po co nam gwiazdy i makaki i dlaczego warto nad nimi pracować musimy najpierw zrozumieć koncepcje "floreios". To jest dużo szerszy termin niż akrobatyka rozumiana jako salta i fiflaki. Oprócz "latających" floreios (dodanych całkiem niedawno!) mamy całą paletę ruchów "przy ziemi", jak wszelkie przejścia, obroty czy pozycje statyczne "na głowie", wszelkie kombinacje z queda de rins, mostki itp, przy czym nie muszą to być nie wiadomo jak spektakularne cuda.
Pierwotnym celem wykonywania w roda tych wszystkich ruchów było zaskoczenie drugiego gracza. Capoeirista wykonując "niestandardowy" ruch ma spowodować zamieszanie w grze, zmusić do reakcji lub po prostu sprawić wrażenie utraty czujności podczas gdy faktycznie wszystko ma pod kontrolą. "Floreios" były i są istotnym elementem gry opartej na sprycie/malicia.
W "dawnych czasach" to było oczywiste. Skąd więc dziś tyle zamieszania w temacie? Moim zdaniem stąd, że wraz z rozwojem współczesnej capoeiry coś się po drodze rypło. Wiele grup zaczęło z tymi floreios "przedobrzać" zbytnio eksponując ten element z różnych powodów. Dodawano coraz to nowsze i bardziej spektakularne techniki czy wariacje do tego stopnia, że powoli zaczął zanikać pierwotny sens wykonywania ich w roda. Jeszcze w czasach kiedy zaczynałem trenować, czyli bardzo niedawno, nacisk na floreios w roda był tak duży, że nie było opcji żeby "Mestre nie umiał salta".
To się w pewnym momencie zrobiło na tyle groteskowe, że zaczęto z akrobatyką walczyć. Obecnie na treningach pracuje się raczej nad podstawami i mniej lub bardziej zaawansowanymi sekwencjami technik pozostawiając floreios raczej w indywidualnej gestii alunos. I właśnie stąd całe zamieszanie! Bo każdy z nas jest inny. Mamy inną fizjonomię i jednym nauka floreios przychodzi łatwo podczas gdy inni mają z tym problem. Rzadkością jednak są ludzie, którzy są do floreios totalnie lewi i nie mogą się tego nauczyć chociażby w podstawowym zakresie. Częściej po prostu szukają wymówek na zasadzie: "Nie będę tego trenował bo nie chcę tego umieć. Akro służy tylko pajacowaniu, a bez niej też mogę być dobrym capoeiristą".
Capoeirista to nie akrobata ale całkowite olanie "floreios" też moim zdaniem nie jest dobrym wyjściem. Czynicie w ten sposób swoją grę uboższą o dość istotne elementy. Może mówię tak dlatego, że nie wiem jak to jest być "lewym do akro", ale mnie nauka floreios zawsze dawała dużo radości i satysfakcji. Oprócz tego dała mi jednak coś o wiele bardziej istotnego- niesamowity rozwój motoryki! Serio, nic tak nie nauczyło mnie "czucia" swojego ciała i kontroli nad nim jak capoeirowe floreios. To zwykle bardzo złożone, kompleksowe ruchy. Weźmy na przykład takie macaco. Pomyślcie jakie mięśnie są angażowane w wykonanie tego ruchu. Uda się dopiero, gdy wszystkie zadziałają po kolei w zintegrowany sposób. Próbujesz macaco i nie wychodzi? Pomyśl, który element układanki nie działa i spraw, żeby zadziałał! Nie wiem jak prościej opisać moje podejście do nauki "akro".
Floreios to nie to samo co gimnastyka akrobatyczna. Trzeba się nauczyć kontrolować to co się robi i robić to świadomie. Nie musisz od razu skakać macaco pionowo. Możesz nawet spadać na łeb i to też będzie dobre ale tylko pod warunkiem, że uświadomisz sobie dlaczego spadasz na łeb. Bez tego możesz skoczyć to macaco i 100 razy, a za każdym razem spadniesz na łeb. A potem powiesz: "Nie będę tego trenować bo nie chcę tego umieć. Akro służy tylko pajacowaniu, a bez niej też mogę być dobrym capoeiristą"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz