poniedziałek, 12 października 2015

Apelidos

   W Capoeira, gdziekolwiek jest praktykowana, znajdziemy wiele tradycji rodem ze jej kolebki- Brazylii. Jedną z przyjemniejszych i wywołujących zwykle u trenujących wiele radości jest nadawanie apelidos czyli portugalskich pseudonimów. W Capoeira Siao zasada jest taka, że swoją ksywkę alunos dostają w ciągu pierwszego roku treningów, zwykle podczas batizado, czyli ceremonii nadania pierwszego stopnia. Po otrzymaniu biało- żółtego sznurka staje się w środku roda, a wśród zaproszonych Mistrzów i Professorów trwa burza mózgów. Po około minucie wymiany pomysłów ktoś rzuca jakąś mniej lub bardziej trafioną ksywą ku ogólnej wesołości wszystkich obecnych. Oczywiście jak to bywa z wieloma zasadami w capoeira, także i w tym przypadku zdarzają się wyjątki. Zaczniemy jednak szybkim przypomnieniem.


   Wieść niesie, że cała ta historia z nadawaniem apelidos zaczyna się w czasach, gdy praktykowanie capoeiry w Brazylii było nielegalne. Posługiwanie się pseudonimami w miejsce właściwych imion i nazwisk miało wówczas dla capoeiristas bardzo praktyczne zastosowanie. Utrudniało zidentyfikowanie przez organy ścigania oraz było środkiem bezpieczeństwa na wypadek wpadki. Schwytany przez policję capoeirista, nawet na torturach (które były chyba wówczas normalnym środkiem stosowanym podczas przesłuchań) nie mógł nikogo wydać. Nie znał bowiem personaliów osób, z którymi uprawiał jakże niecny proceder capoeiry. Poza tym, posługiwanie się w Brazylii pseudonimami wydaje się mieć szerszy kontekst, co w sumie nie dziwi w kraju gdzie powszechne jest posiadanie kilku imion i nazwisk. Spójrzcie z resztą na koszulki brazylijskich piłkarzy, a nawet na byłego prezydenta tego kraju Luiza Inacio "Lula" da Silva, który swoje apelido dodał sobie oficjalnie do nazwiska. Oni chyba po prostu lubią się przezywać.

   Obecnie nikt nie musi już ukrywać swoich personaliów przed kolegami z treningów, tradycja nadawania apelidos pozostała jednak w szerokim użyciu. Mistrz Manoel dos Reis Machado, ojciec współczesnej capoeiry, znany jest powszechnie jako Bimba (co nota bene oznacza mniej więcej "siusiak" - to dla tych co narzekają, że mają "chujowe" apelido). Także dziś wielu mestres, professorów czy ogólnie capoeiristas znanych jest w świecie capoeiry bardziej z pseudonimów niż prawdziwych imion i nazwisk. Dla Brazylijczyków jest to jednak o tyle łatwiejsze, że oni swoje apelidos dostają w sposób naturalny, tak jak u nas dzieciaki dostają szkolne czy podwórkowe ksywki. 

   Gringos jak my nie mają już tak lekko. Z jednej strony chciałoby się mieć jakieś fajne brazylijskie apelido, z drugiej jednak jest pewien problem- jak się go dorobić? Jak wspomniałem na wstępie, większość osób dostaje swój pseudonim podczas batizado od obecnych tam Brazylijczyków. Na jakiej podstawie je wymyślają? Nie znają przecież osoby, którą za chwilę muszą obdarować ksywą. Co im pozostaje? Wykombinować coś na podstawie wyglądu zewnętrznego lub rzadziej, na podstawie ogólnego wrażenia jakie uczeń na nich wywrze w czasie tych paru dni warsztatów. Apelido tak nadane może być mocno nietrafione prawda? I czasem jest.

   Niektórzy jednak mają przyjemność (lub nieprzyjemność) dostać swój pseudonim jeszcze przed batizado, od swojego instruktora lub nawet kolegów z treningu. Może tak się zdarzyć z różnych powodów i wychodzi zwykle spontanicznie, gdy np dana osoba zrobi coś charakterystycznego (lub po prostu głupiego) albo posiada jakieś wyjątkowe cechy itp. Może też dojść do sytuacji, w której portugalskie tłumaczenie czyjejś polskiej ksywki czy nazwiska staje się jego lub jej capoeirowym apelido. Zdarzają się wreszcie przypadki osób, które nie posiadają wcale apelido bo albo nigdy nie dostali albo dostali takie, które się, jak to się mówi "nie przyjęło". 

   Nie spotkałem się natomiast nigdy z przypadkiem, że ktoś nie posiada apelido dlatego, że nie chce. Jakby nie było jest to bardzo fajny zwyczaj, z którym wiąże się wiele pozytywnych emocji. Na początku przygody z capoeirą jest oczekiwanie i napięcie. Chciałoby się już mieć apelido jak wszyscy! Podczas batizado napięcie wzrasta by osiągnąć masę krytyczną w momencie gdy przychodzi stanąć na środku roda. A potem... lekki zawód. Bo nie takie fajne jakby się chciało. Bo inni mają fajniejsze. Bo dziwnie brzmi.

   Mało kto jest z początku zadowolony ze swojego apelido, chyba że dostanie jakieś naprawdę kozackie. Większość jednak dostaje zwykłe. Mam taką teorię, zgodnie z którą większość apelidos można przypiąć do jednej z trzech kategorii:
   -Po pierwsze: zwierzęta. Dostajemy zwierzę, którego cechy lub charakter rzekomo posiadamy. Mamy więc tygrysy, lwy, małpy, kobry, rekiny, niedźwiedzie i tym podobne przyjemne stworzenia. 
   -Druga kategoria, również przyrodnicza, to roślinki. Tu królują koleżanki capoeiristki z apelidos od kwiatów. Róże, słoneczniki, lilie, fiołki i cała reszta kolorowej flory.
   -Trzecia kategoria, chyba najliczniejsza jest też tą, którą osobiście najbardziej lubię. Są to apelidos, nazwijmy to "karykaturalne", które często w prześmiewczy sposób przedstawiają czyjeś cechy fizyczne, sposób gry lub charakter. Przykłady? W roda jesteś sztywny, spięty i poruszasz się ciężko? Nie zdziw się jak twoim capoeirowym pseudonimem będzie Robô (Robot). Co trening łazisz za instruktorem dopytując kiedy w końcu dostaniesz apelido? W końcu się wkurzy i zostaniesz Apressado (niecierpliwy/pochopny). Jeśli natomiast jesteś rudy to ksywe z tym związaną masz prawie jak w banku! O ile apelido może być mniej lub bardziej prześmiewcze, nigdy nie będzie obraźliwe- takich się nie nadaje.

   Na początku może być ciężko oswoić się ze swoim apelido, zwłaszcza jeśli jest z tych karykaturalnych. Z czasem jednak, gdy nasz krąg znajomych "z capoeiry" się poszerza i coraz więcej osób zna nas z apelido i tak się do nas zwraca, zaczynamy to lubić. Jest to fajny sposób na podkreślenie swojej indywidualności i odmienności. Capoeiristas często zżywają się ze swoimi pseudonimami do tego stopnia, że zaczynają posługiwać się nimi także poza środowiskiem trenujących, a czasem nawet po zaprzestaniu regularnych treningów. Nie martw się więc, jeśli uważasz że masz niefajne apelido. Przejdzie Ci, a poza tym Bimba też miał niefajne, a zobacz do czego doszedł! ;)

   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz