środa, 15 czerwca 2016

Capoeira jest dla wszystkich?

   "Capoeira jest dla mężczyzn, kobiet i dzieci. Jedynymi, którzy nie powinni się jej uczyć są ci, którzy nie chcą".

   Coś w tym stylu powiedział kiedyś Mestre Pastinha. Ładne to, mądre i chwytliwe, nic więc dziwnego, że jest to najbardziej znany capoeirowy cytat. Przewija się przez wszelkie możliwe publikacje, począwszy od facebookowych fanpejdży po opracowania naukowe. Krótko mówiąc, to jest oklepane jak schabowe w niedzielę. Jako taki trochę chłopak na opak, co to jak wszyscy to nie ja, postanowiłem sobie kiedyś, że nigdy tego nigdzie nie zacytuję. No ale jak widać zacytowałem bo ostatnio wydarzyło się parę rzeczy, które zmusiły mnie do przemyśleń. To w końcu jak to z tą capoeirą jest? Jest dla wszystkich czy nie dla wszystkich?


   Na początek robimy zadanie. Idziemy na Youtube i wpisujemy "capoeira". Oglądamy pierwsze kilka filmów. Fajnie śmigają, prawda? Czy każdy może tak śmigać? Ile wśród tych śmigających na youtubowych filmikach osób było kobietami? Kilka pewnie było. No dobra, a ilu było otyłych? A ilu z jakąkolwiek niepełnosprawnością? Ano właśnie...

"Capoeira jest dla wszystkich, ale jeśli chcesz osiągnąć poziom chociażby zbliżony do światowej czołówki, tych wszystkich kozaków z youtuba, lepiej nie bądź gruby, stary ani niepełnosprawny"

   Czyje to słowa? Moje własne, wypowiedziane jakiś czas temu. Byłem wtedy trochę zapatrzonym w siebie dupkiem. W sumie to dalej jestem, chociaż trochę mniej. Wróćmy jednak do tych słów, które jakkolwiek przykre by nie były są niestety prawdziwe. Gdyby przyjąć motywację treningową jaką się do niedawna kierowałem, tzn. ćwiczysz po to by być lepszym od innych, faktycznie okazałoby się, że nie ma sensu rozpoczynać treningów Capoeiry w sytuacji, gdy np. z powodu niepełnosprawności czy choroby nie ma możliwości osiągnięcia poziomu prezentowanego przez światową czołówkę. Tak do tego podchodziłem i gdy teraz spoglądam na to chłodnym okiem, była to chyba główna przyczyna dramatów, jakie przeżywałem w czasie kontuzji, których trochę było. A trwała niepełnosprawność to coś jak nigdy nie lecząca się, permanentna kontuzja, prawda? Nie mieściło mi się w głowie, że można będąc niepełnosprawnym trenować. 

   Z bycia dupkiem wyleczyli mnie sami niepełnosprawni, a konkretnie osoby głuchoniewidome. Rozumiecie to? Głochoniewidomi! Nie wiedziałem wcześniej nawet, że tacy są, ani tym bardziej nie wyobrażałem sobie, że mogą trenować capoeirę. Trenowali, mało tego, czerpali z tego radość jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Radość z robienia czegoś nowego, przekraczania swoich granic, satysfakcję z pokonywania własnych słabości. Prezentowali przy tym ciężką nawet do opisania, taką jakąś wewnętrzną siłę, dzięki której parli do przodu mimo przeciwności, 

   Od trenujących niepełnosprawnych można się bardzo wiele nauczyć o capoeira, o sensie stwierdzenia, że to aktywność dla wszystkich, a także o samym sobie. Do dziś pamiętam gdy po powrocie do domu po pierwszych warsztatach z głuchoniewidomymi czułem się jak skończona oferma. Oni trenowali mimo poważnej i nieodwracalnej niepełnosprawności, a ja robiłem dramat ze skręconego stawu skokowego. Bo dwa tygodnie kontuzji to czas stracony, bo w tym czasie inni trenują i stają się lepsi, uciekają mi, a ja muszę pauzować... Jezusie nazaretański, ależ to było denne...

   To nie kolesia z filmiku na youtube musisz gonić, nie kolegów z treningu czy swojego instruktora. Największą radość i satysfakcje czerpie się z przeganiania samego siebie, z bycia lepszym niż się było wczoraj, z utrzymywania dyscypliny treningowej mimo przeciwności. Uczyń z tego sens swoich treningów, niech pokonywanie twoich własnych słabości będzie twoją motywacją, a przekonasz się o czym mówię. 

Na koniec jeszcze szybki link na stronkę:
Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym

Pozdrowienia,
Graduado E.T.
    

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz