poniedziałek, 16 maja 2016

Czemu rezygnują???

"Pamiętasz tego gościa, który zrezygnował?
Inni w sumie też go nie pamiętają..."
   Czy warto trenować sztuki walki? Pewnie! A dlaczego warto trenować sztuki walki, czy konkretnie capoeirę? Nie wiecie? To zapytajcie Google. Wyskoczy cała strona wpisów, których autorzy Wam to ładnie i elokwentnie wyłożą. Zwykle w formie podpunktów bo korzyści jest tyle, że konieczne staje się jakieś ich poukładanie. Taka jest prawda i nie ma sensu pisać o tym kolejnego tekstu. Postanowiłem więc przez weekend zastanowić się nad tematem z drugiej strony. Skoro jest tyle korzyści i są ogólnie znane to czemu w takim razie ludzie rezygnują? Łapcie trochę moich teorii, podpartych doświadczeniem, subiektywnymi obserwacjami i tym, co "wydaje_mi_się_że_jest_prawdą". Miłej lektury.


   Słowem wstępu znana historia w dużym skrócie. Ludzie przychodzą, trochę potrenują po czym po jakimś czasie rezygnują i tyleśmy ich na sali widzieli. Jacy ludzie? Wszyscy! A przynajmniej większość. Przytłaczająca większość. Statystyka jest taka, że spośród osób decydujących się na rozpoczęcie regularnych treningów po roku zostaje połowa (jestem w tym momencie optymistą!). Po dwóch latach z tej połowy odpada jeszcze połowa. Przejście przez gradację uczniowską, od corda branca-amarela (Batizado) do laranja-azul (Monitor) zajmuje 4-5 lat. Wiecie ile osób, które pięć lat temu zaczęły noszą dziś dumnie niebiesko- pomarańczowy sznurek? Jedna. Ryron Gracie podobno powiedział kiedyś, że spośród wszystkich osób próbujących swoich sił w BJJ do czarnego pasa dochodzi tylko 1 procent. Coś w tym jest, ale czemu tak jest? Czemu ludzie rezygnują? 


  • Rezygnują bo to po prostu nie to. Przychodzą, sprawdzają, po czym po paru treningach dochodzą do wniosku, że to nie to czego chcą i idą szukać dalej. Niby logiczna, jednak bardzo rzadka postawa. Czemu? Bo coraz rzadziej na treningi trafiają osoby nie mające pojęcia gdzie przyszły. Kiedyś tak było częściej. Dziś jest internet, dzięki któremu wiem, że jak idę na pierwsze zajęcia BJJ to raczej nie będę się uczył kopania na głowę robiąc szpagat w powietrzu i mój sen o byciu drugim VanDammem się tu nie spełni. To samo z capoeirą, gdy ktoś już decyduje się na pierwszy trening to raczej wie mniej więcej co będzie tu robił, a czego na pewno nie będzie. W sumie to dobrze.
  • Rezygnują bo mają nierealistyczne oczekiwania. To chyba najważniejszy z powodów, a przynajmniej z tego powodu najwięcej osób rezygnuje w pierwszym roku. Bo okazuje się, że nie dostaną tego co chcieli. Wszyscy chcieli być jak Eddy z Tekkena, najlepiej po pierwszych dwóch miesiącach. Niestety nauka sztuk walki to dość powolny proces, a nauka capoeiry jest na tle innych chyba jeszcze bardziej powolna. To po prostu wymaga czasu, cierpliwości i konsekwencji, której coraz częściej ludziom brakuje. Każdy by chciał zacząć treningi dziś, potrenować jutro i pojutrze, w przyszłym tygodniu dostać kolejny stopień, a za miesiąc otworzyć własną sekcję. Trener tak nie uczy? Pokazuje ciągle jakieś podstawy i w kółko o tym gada? "Zły trener!!! Poszukam takiego, co wyszkoli mnie w jeden księżyc!!!". Gdy na nagrodę trzeba pracować latami, wiele osób dochodzi do wniosku, że nie warto. Mówię jak jest.
  • Rezygnują, bo celują w stopnie. To się wiąże pośrednio z poprzednim punktem. Odpadają ci, dla których zdobywanie kolejnych sznurków jest celem samym w sobie. Na początku sznurki to niezła motywacja jednak gdy nadejdzie "oświecenie" (zwykle po około 2 latach treningów) i takie osoby uzmysłowią sobie, że nieważne jakby się starali to w 5 lat nie zostaną Mestre, odpadają. Nie oceniam, nie krytykuję, tak po prostu jest.
  • Rezygnują, bo uderzają w ścianę. Po jakimś czasie każdy w nią uderzy. To taki moment, w którym dochodzimy do granicy płynnego progresu i w naszym odczuciu przestajemy robić postępy mimo starań i upływającego czasu (więcej o tym). Patrzy się wtedy jak koledzy i koleżanki co trening uczą się nowych rzeczy, a my stoimy w miejscu. U niektórych rodzi się wtedy myśl, że może nie są do tego stworzeni, dołują się i rezygnują. Można sobie na szczęście z tym poradzić, nie wszyscy sobie jednak radzą. Mówię jak jest.
  • Rezygnują, bo nie pasują. A przynajmniej tak im się wydaje. Do czego nie pasują? Do grupy osób już trenujących. Sztuki walki ogółem, a capoeira w szczególności, mogą wydawać się ukierunkowane na indywidualny rozwój każdego trenującego, jest to jednak nieco mylące. Nie jesteśmy "każdy sobie rzepkę skrobie". Wszyscy tak naprawdę wpływamy na siebie nawzajem poprzez wspólną pracę, wspólną grę i ogólną atmosferę, jaką wspólnie tworzymy. Jeśli atmosfera jest zdrowa, zarówno trener jak i wszyscy trenujący niezależnie od stażu i stopnia są dla siebie jednocześnie kolegami, rywalami, sędziami oraz punktami odniesienia w indywidualnym progresie. Nie zawsze jednak jest zdrowo i są tacy, którzy choćby nie wiem na jak otwartych i pomocnych ludzi trafili (a nie znam bardziej otwartych ludzi od adeptów sztuk walki- serio!) po prostu się w grupie nie odnajdują i rezygnują. Nie oceniam, tak jest i już.
  • Rezygnują bo łapią kontuzję. Zwykle chodzi o coś tak paskudnego, że nie wraca do stanu wyjściowego. Naderwane więzadła kolanowe na przykład. Możesz zrobić rekonstrukcje operacyjnie ale salt ze śrubą w powietrzu to już raczej nie poskaczesz. Tych bez śruby też i w ogóle będziesz się już zawsze ze wszystkim musiał pilnować. To akurat znam z autopsji i gdy uświadamiasz sobie, że przez takie coś nigdy nie osiągniesz poziomu, jaki mógłbyś osiągnąć przychodzi myśl, by poszukać sobie do roboty czegoś innego. Trudno się z tym poskładać psychicznie i znam parę osób, które się nie poskładały. Nie oceniam, tak po prostu jest.
  • Rezygnują bo dorastają. Proza życia po prostu. Większość osób zaczyna treningi w wieku nastoletnim. Mieszka się wtedy z rodzicami, a dylemat polega na tym, czy idzie się na trening, gra na kompie czy siedzi na ławce pod blokiem. Tym, którzy wybierają wtedy trening lecą jednak lata, a wraz z latami dochodzą kolejne dylematy. Trening czy matura? A dalej: studia, dziewczyna, praca, żona, dzieci i dorosłe życie, w którym niestety coraz mniej czasu na pasję. Trzeba przyjąć priorytety. Na treningach jest się coraz rzadziej i rzadziej by ostatecznie dojść do wniosku, że było fajnie ale trzeba żyć. Tak to po prostu bywa, nie oceniam, nie krytykuję.

      Tyle chyba. Niedużo pisze się o powodach rezygnacji z treningów, co jest zaskakujące biorąc pod uwagę, że temat dotyczy prawie wszystkich. Na każde 100 osób pojawiających się na pierwszym treningu, 99 gdzieś po drodze odpadnie! W sumie jest pewna fajna motywacja w tej demotywującej statystyce. Wyobraź sobie, że jesteś widzem i oglądasz pewną scenę. Jedna osoba stoi naprzeciwko grupy dziewięćdziesięciu dziewięciu. Czyją twarz zapamiętasz? 


Ciężki weekend był...
Pozdrowienia i do zobaczenia na treningu!
Grad. E.T.


   

    



1 komentarz:

  1. Kiedyś tańczyłam. Marzyłam o hip hopie a trafiłam na taniec towarzyski. Do dziś go nie znoszę. Jakiś rok temu marzyłam o chodzeniu na "jakieś" sztuki walki. Nie szukałam ale myślałam i się zastanawiałam. Nie chce chodzić jakieś judo czy coś w tym rodzaju. Bardziej już mnie kręci boks i samoobrona. Muszę wiec zaczekać do następnego sezonu naborowego. Podejrzewam, że przestanę chodzić jak osiągnę swój cel, chyba, że mnie to uzależni... a podatna jestem...

    OdpowiedzUsuń